Cofnięcie zezwolenia na sprzedaż alkoholu z winy pracownika

Piotr Jankowski        20 kwietnia 2018        Komentarze (0)

Wiadomo, że cofnięcie zezwolenia na sprzedaż alkoholu to dla każdego przedsiębiorcy, który ma w ofercie alkohol duża strata. Strata, która może trwać 3 lata, bo przez tak długi okres przedsiębiorca, któremu cofnięto zezwolenie nie może starać się o wydanie mu nowego. Oczywiście można to przeskoczyć, ale to tez wiąże się z dodatkowymi wydatkami. Opisywałem już przyczyny, dla których może nastąpić cofnięcie zezwolenia na sprzedaż alkoholu. Ale co w sytuacji, gdy odpowiedzialność za to ponosi pracownik?

Bo nie sprawdził wieku, bo się zagapił, bo mając to w obowiązkach podał błędne dane w oświadczeniu o ilości sprzedanego alkoholu, które zostały zakwalifikowane jako fałszywe.

Co wtedy?

Odpowiedzi oczywiście może być sporo, bo każda sprawa ma swoje indywidualne okoliczności. Istotne jest także to, na jakiej podstawie pracownik, których popełnił skuchę jest u Ciebie zatrudniony. Bo jeśli to jest umowa cywilnoprawna to przysługuje Ci pełen wachlarz możliwości, który zamyka się żądaniem pełnego odszkodowania, w tym także utraconych korzyści. Tutaj jednak istnieje małe  a l e. Cofnięcie zezwolenia na sprzedaż alkoholu z winy pracownika

Bo taki pracownik mógłby się bronić, a jeśli w sprawie okazałoby się, że podstawą zatrudnienia nie była umowa zlecenia, a umowa o pracę to nie tylko powództwo o odszkodowanie zostanie przez Sąd oddalone. Może się także okazać, że pracownik zechce to wykorzystać i spróbować uzyskać profity, których nie miał z uwagi na umowę zlecenia.

A co w sytuacji, gdyby była to umowa o pracę? Jak wiadomo, pracodawcy często stoją na straconej pozycji, więc ciężko spodziewać się fajerwerków. Istnieją jedne pewne okoliczności, które otwierają drogę do działania. Pracodawca ma większe możliwości jeśli pracownik umyślnie sprzedał alkohol nieletniemu, umyślnie podał fałszywe dane w oświadczeniu, czy umyślnie dopuścił się innego przewinienia skutkującego cofnięciem zezwolenia.

Czy taką umyślność łatwo wykazać? Niestety nie zawsze. Tym bardziej, że trzeba ją wykazać nie tylko w kierunku naruszenia danego obowiązku przez pracownika, ale także w kierunku chęci wyrządzenia pracodawcy szkody. Mówił chyba nawet już Hipokrates, że „lepiej zapobiegać niż leczyć”. I to prawda. Także na prawniczym polu! Warto więc pracownika przeszkolić, czy też dla przykładu dać mu do podpisania opis zachowań skutkujących cofnięciem zezwolenia.

Aha, na koniec. Na nic się zdają tłumaczenia przedsiębiorcy, że sprzedaż alkoholu nieletniemu to wina pracownika. Nawet gdy miałby on zostać wyrzucony na zbity pysk. Zezwolenie i tak zostanie cofnięte. Co jednak istotne, organy administracji nie zawsze radzą sobie z postępowaniami w sprawie cofnięcia zezwolenia. Często popełniają błędy formalne, proceduralne, czy dokonują błędnej wykładni przepisu (np. podanie nieprawdziwych danych, czy błędnych niezasadnie kwalifikują jako dane fałszywe). Z tym można walczyć.

Pozdrawiam

Opłata recyklingowa za torbę foliową w gastronomii

Piotr Jankowski        19 marca 2018        Komentarze (0)

Zamawiając ostatnio w lokalu gastronomicznym danie na wynos spojrzałem do środka na zakup i rachunek. Posiłek został podany w styropianowym pojemniku, a całość opakowana w foliową torbę. Spojrzałem na rachunek, na którym oprócz stosownej opłaty za strawę, doliczona została opłata za pudełko. A gdzie opłata recyklingowa za torbę foliową? – zapytałem. To trzeba? – usłyszałem w odpowiedzi. Ano trzeba.

Na portalu managero.pl pojawiła się jakiś czas temu informacja, że za torby foliowe przy wydawanych w lokalach gastronomicznych potrawach na wynos musi być doliczona opłata recyklingowa. Niestety nie inaczej.

Opłata recyklingowa za torbę foliową w gastronomii

Potwierdza to Ministerstwo Środowiska, które na pytanie, czy opłata recyklingowa ma zastosowanie w przypadku prowadzenia lokalu gastronomicznego, w którym wydaje się nabywcom jedzenie na wynos w lekkiej torbie na zakupy z tworzywa sztucznego, wskazuje, że:

Użyte w ustawie pojęcie jednostki handlu detalicznego oznacza miejsce, w którym prowadzona jest sprzedaż detaliczna towarów. Powyższe pojęcie z kolei jest stosowane w statystyce publicznej i zostało zdefiniowane przez Główny Urząd Statystyczny (GUS): „sprzedaż detaliczna towarów – sprzedaż towarów własnych i komisowych (nowych i używanych) w punktach sprzedaży detalicznej, placówkach gastronomicznych oraz innych punktach sprzedaży (np. składy, magazyny) w ilościach wskazujących na zakup dla potrzeb indywidualnych nabywców”. W związku z powyższym punkty gastronomiczne (restauracje, bary itp. punkty oferujące dania, w tym na wynos) mieszczą się w pojęciu jednostki handlu detalicznego, a więc lekkie torby na zakupy z tworzywa sztucznego oferowane w tych punktach do pakowania zakupionych produktów podlegają opłacie recyklingowej.

Powyższe zostało wprowadzone do polskiego porządku prawnego ustawą z dnia 12 października 2017 r. o zmianie ustawy o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniowymi oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. poz. 2056).

Co istotne, opłata recyklingowa winna być doliczana do podstawy opodatkowania VAT. Przy okazji możesz sprawdzić, jaka jest stawka podatku VAT przy daniach na wynos.

A co jak o tym zapomnisz?

 

Niestety jest to kolejny obowiązek o którym powinien pamiętać restaurator, bo w przypadku nienaliczenia wskazanej opłaty należy się liczyć z nałożeniem kary pieniężnej w kwocie od 500 zł do nawet 20. 000 zł. Decyzję w tym przedmiocie wydaje wojewódzki inspektor inspekcji handlowej. Należy jedynie mieć nadzieję, że nie przyjdzie żadnemu z zapracowanych urzędników do głowy, aby gastronomię również w tym przedmiocie kontrolować.

Zakaz handlu w niedzielę – negocjacje umowy najmu

Piotr Jankowski        13 marca 2018        Komentarze (0)

Za nami pierwsza niedziela wolna od handlu będąca wynikiem zapisów ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę. Analizując wycinki prasowe w tej kwestii, czy też obserwując ruch i parkingi wokół galerii można wysnuć wniosek, że zakaz handlu w niedzielę mimo wszystko wpłynie negatywnie na biznes gastronomiczny zlokalizowany w centrach. Ludzie przyjdą do galerii, żeby pójść do kina, ale już do restauracji niekoniecznie. Oczywiście lokacja w centrum dotyczy głównie dużych restauracji sieciowych, ale nie pozostaje bez wpływu na autorskie/rodzinne, mniejszych franczyzobiorców, czy też mniejsze sieci. M.in. do nich więc kieruję niniejszy wpis. Czy możliwe więc są negocjacje umowy najmu?

Nie tak dawno temu, w opinii dla Portalu Spożywczego podawałem, że centra handlowe raczej nie będą zainteresowane chęcią renegocjacji umów najmu z najemcami gastronomicznymi. A szczególnie w sposób, który miałby doprowadzić do obniżenia wysokości czynszu. Powód jest prozaiczny i jedynie dla spójności wpisu dodam, że są nim pieniądze. Niemniej jednak jeśli już zakaz handlu w niedzielę doprowadzi do ponownego spotkania przy stole negocjacyjnym, a już szczególnie jeśli galeria będzie zamierzała powetować sobie za zmniejszenie czynszu od obrotu (o ile był stosowany) warto mieć na uwadze trzy kwestie jeśli chodzi o negocjacje umowy najmu.

Po pierwsze – do niczego nie można Cię zmusić

W żadnej umowie najmu, którą analizowałem nie widziałem zapisów, które dawałyby nieskrępowaną możliwość do podnoszenia czynszu dla Najemcy. W umowach z galeriami wręcz wprowadzane są zapisy, gdzie wskazuje się na konkretne wskaźniki, które w tym przedmiocie mają zastosowanie. Troszkę inaczej może wyglądać kwestia opłat eksploatacyjnych, ale ich podwyżka mogłaby mieć miejsce jedynie w sytuacji, gdyby innym najemcom udało się tę opłatę zniwelować. Oczywiście każdego opornego kontrahenta można poprzez kreatywność prawniczą złamać. Wówczas pamiętaj o punkcie drugim.

Po drugie – wykorzystywanie pozycji dominującej pozostaje wbrew prawu konkurencji

A jeśli pozostaje wbrew prawu konkurencji to najemcy mogą posiłkować się takim argumentem w rozmowach z większym kontrahentem, jeśli ów chciałby niezasadnie podwyższyć czynsz, czy też wypowiedzieć umowę. Niestety to też nie jest panaceum, bo pozycja dominująca danego centrum zostanie ustalona, jeśli spełnione będą konkretne przesłanki, które dla przykładu w Warszawie mogą nie mieć miejsca. Chodzi tu o udział danego przedsiębiorcy w rynku. Trzeba wówczas iść na skargę do UOKiKu. Gdyby to zawiodło, zawsze warto pamiętać o trzeciej opcji.

negocjacje umowy najmu

Po trzecie – reguła rebus sic stantibus

Gdyby miało się okazać, że galeria nie wyraża ochoty na rozmowy w zakresie obniżenia czynszu bądź też czynsz niezasadnie podwyższa. Z reguły galeria, chcąc przyciągnąć najemców przedstawia potencjalne wyliczenia w zakresie odwiedzających ją klientów. Obecnie, z uwagi na zakaz handlu w niedzielę, wskaźnik ten nie odpowiada zapowiedziom. Z kolei powodem tego są okoliczności, których nie można było przewidzieć w momencie podpisywania umowy. Choć tu akurat proces ustawodawczy zagrał trochę na niekorzyść najemców, bo zamierzenia wprowadzenia zmian przedstawiane były wcześniej.

Niemniej jednak, w momencie, gdy dalsze trwanie umowy wiązałoby się z nadmiernymi trudnościami dla jednej ze stron, bądź groziłoby rażącej stracie – sposób wykonywania zobowiązania, czy wysokość świadczenia (ustalić czynsz) bądź też może w ogóle umowę rozwiązać. To jednak wiąże się z wystąpieniem na drogę sądową.

Nie zapominaj oczywiście o szeregu innych aspektów, na które trzeba zwrócić uwagę przy umowie najmu lokalu.

Pozdrawiam!

 

Czynniki szkodliwe dla zdrowia w gastronomii

Piotr Jankowski        09 marca 2018        Komentarze (0)

Poszukując lokalu do prowadzenia działalności gastronomicznej w pierwszej kolejności musisz zwrócić uwagę na warunki techniczno-budowlane lokalu. Jest to jedno z zapytań, które gremialnie kieruje Was do mojego bloga. Musicie przy tym wiedzieć, czy czynniki szkodliwe dla zdrowia w gastronomii w ogóle występują i jakie mogą one mieć znaczenie w prowadzonym biznesie. Szczególnie właśnie w zakresie dopuszczalnej wysokości lokalu.

Czynniki szkodliwe dla zdrowia w gastronomii – co to jest?

Przede wszystkim, czynnik szkodliwe dla zdrowia to pojęcie, które wprowadza rozporządzenie o ogólnych przepisach bezpieczeństwa i higieny pracy (Dz.U.2003.169.1650 t.j. z dnia 2003.09.29). Mają zatem znaczenie, jeśli zatrudniasz pracowników. I mam tu na myśli umowę o pracę. Ich występowanie, poza wszelkimi obostrzeniami i działaniami, jakie należy przedsięwziąć w takim miejscu pracy, decyduje o dopuszczalnej wysokości pomieszczeń, w których praca może być świadczona.

Mówi o tym § 20 wspominanego rozporządzenia w ust. 1, gdzie wskazuje się, że:

Wysokość pomieszczenia stałej pracy nie może być mniejsza niż:
1) 3 m w świetle – jeżeli w pomieszczeniu nie występują czynniki szkodliwe dla zdrowia;
2) 3,3 m w świetle – jeżeli w pomieszczeniu prowadzone są prace powodujące występowanie czynników szkodliwych dla zdrowia.

Dopuszcza się również wysokość pomieszczeń na poziomie 2,5 m – jeśli dotyczy to pomieszczenia pracy czasowej, a nawet 2,2 metra – jeśli w takich pomieszczeniach praca nie generuje czynników szkodliwych dla zdrowia. Rozumiesz zatem, że ma to niebagatelne znaczenie.

Inne rozporządzenie – Ministra Infrastruktury z dnia 12 kwietnia 2002 r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie również odnosi się do czynników szkodliwych. Tam też pojawiają się dodatkowo czynniki uciążliwe. Owe rozporządzenie dotyczy warunków, jakie muszą posiadać lokale użyteczności publicznej, jeśli chcą zostać dopuszczone do użytku, a więc także gastronomiczne, czy hotelowe. W tym akcie wysokości określone są bardzo podobnie, jak w rozp. dot. BHP. Przy czym nie w każdej sytuacji określone wysokości będą miały zastosowanie.

Czynniki szkodliwe dla zdrowia w gastronomii

Czym zatem są czynniki szkodliwe dla zdrowia i jakie prace powodują ich występowanie?

Ustawodawca nie definiuje tego w żaden sposób. Wskazuje się jednak, że czynniki szkodliwe to takie, które mogą powodować utratę zdrowia przez pracownika, powstanie choroby zawodowej lub innego schorzenia związanego z wykonywaną pracą.

Posiłkując się artykułem mgr Joanny Kowalskiej z Centralnego Instytutu Ochrony Pracy – Państwowego Instytutu Badawczego należy wskazać, że w placówkach gastronomicznych występują szkodliwe czynniki chemiczne, m.in.: formaldehyd, akroleina, acetaldehyd, czy lotne związki organiczne (VOC). Na podobnym stanowisku stoją również organy Państwowej Inspekcji Pracy i orzecznictwo. Artykuł szeroko opisuje również czynności pracownicze, przy podejmowaniu których można być narażonym na szkodliwe czynniki.

Pamiętaj jednak, że nie w każdym zakładzie gastronomicznym będą występowały czynniki szkodliwe dla zdrowia. Jeśli bowiem biznes oparty jest chociażby na produkcji kanapek to zagrożenie w postaci ich występowania jest znikome.

Pozdrawiam!

Gramatura potrawy w restauracji – obowiązek, czy możliwość?

Piotr Jankowski        07 marca 2018        Komentarze (0)

Wiecie co, namęczyłem się od mentalnego ping-ponga w rozgrywce z poniższym wpisem. Ilość przepisów, które dotyczą tego, co trzeba wpisać do menu jest zatrważająca. A ich jakość? Gorzej niż kiepska. Na szczęście to Wy prowadzicie ten biznes, nie ja.;) Kontakt z klientami, którzy otwierają restaurację czy każdy inny biznes często w jednym z aspektów wygląda bardzo podobnie. Najpierw jest entuzjazm i mnogość energii, a później duże zmęczenie wynikające ze świadomości i realizacji koniecznych do sprostania obowiązków. Ostatnio takim przykładem jest gramatura potrawy. Najprościej byłoby napisać, że trzeba ją podać, ale czytam przepisy i jako prawnik nie jestem w stanie przyjąć tego tak w 100% do świadomości.

Czy zatem należy podawać gramaturę w menu? W jaki sposób? Czy cena musi odnosić się np. do 100 g danej potrawy? Poniżej kilka wyjaśnień na kanwie ustawy z dnia 9 maja 2014 r. o informowaniu o cenach towarów i usług oraz rozporządzenia wykonawczego Ministra Rozwoju z dnia 9 grudnia 2015 r. w sprawie uwidaczniania cen towarów i usług.

Gramatura potrawy – czy należy ją podawać?

Obowiązku takiego nie ma. Na marginesie przypominam, że inaczej jest w zakresie informacji o alergenach. Niemniej jednak – choćby mnie Inspekcja Handlowa kroiła to będę stał okoniem za stanowiskiem, że gramatura potrawy w menu nie jest obowiązkowa i kropka. A już na pewno nie jest to obowiązek bezwzględny i odnoszący się do każdej pozycji w menu. Szczególnie od 1 stycznia 2016 r., kiedy to weszło w życie rozporządzenie, której podaję wyżej. Wcześniej obowiązywało rozporządzenie Ministra Finansów z dnia 10 czerwca 2002 r. w sprawie szczegółowych zasad uwidaczniania cen towarów i usług oraz sposobu oznaczania ceną towarów przeznaczonych do sprzedaży. Wskazywano tam, że

Cennik powinien zawierać aktualne informacje dodatkowe umożliwiające łatwą identyfikację ceny z towarem, w szczególności: datę wystawienia, pełną nazwę potrawy lub wyrobu, określenie ilości nominalnej potrawy lub wyrobu, wyrażonej w legalnej jednostce miary, zawartej w jednej porcji, w tym zwłaszcza ilości głównego składnika (mięsa, drobiu, ryb), dodatków uzupełniających (przystawek, deserów) i napojów. W przypadku towarów sprzedawanych na sztuki dopuszcza się określenie ilości nominalnej oferowanej porcji w sztukach.

Teraz takich zapisów nie ma; jest następujący:

Cennik zawiera także aktualne informacje umożliwiające konsumentom identyfikację ceny z potrawą lub wyrobem, w szczególności pełną nazwę potrawy lub wyrobu, pod którą jest on sprzedawany, oraz określenie ilości potrawy lub wyrobu, do których się odnosi.

A zatem wskazuje się co prawda, że trzeba określić ilość potrawy lub wyrobu, ale już nie precyzuje się, że trzeba to zrobić w jednostce miary. Poza tym cena jednostkowa może dotyczyć odpowiednio ceny za sztukę – dla towarów przeznaczonych do sprzedaży na sztuki. A zatem może to być sztuka schabu, czy miska sałaty. Dużo, mało, wiele – to przecież określenie ilości. Dodatkowo, nie trzeba podawać ceny jednostkowej, bo jest ona taka sama jak cena sprzedaży bądź też dotyczy zestawu. Sprzedaż kotleta schabowego z ziemniakami i surówką, choćby raz danie ważyło 0,1 kg, a raz 0,8 kg zawsze będzie w tej samej cenie. Dla przeciwwagi dopuszczam jednak możliwość konieczności informowania o wadze np. ziemniaków (np. dla 100g), jeśli sprzedawane one są oddzielnie, czy w szczególności o ilości podawanego alkoholu (np. 50ml).

Gramatura potrawy

Żeby nie było tak kolorowo i butnie

Jednakowoż uczciwie uprzedzam Cię, że to jest moje stanowisko. Z nim się można zgodzić, ale i nie. I tak też może postąpić WIIH nakładając na Ciebie karę pieniężną. Gdyby jednak tak się stało, odezwij się. Spróbujemy z nimi powalczyć. Gdyby też przyszło Ci do głowy, że kara pieniężna w kwocie 200 zł to za mało, żeby iść do prawnika, który skosi bajońskie sumy to Cię uspokajam. Podeślij mi decyzję i zobaczymy. A może podejdę do tematu hobbystycznie?;)

Czy ktoś wyobraża sobie sytuację, w której w menu podana jest cena za kotlet za 100 g, za ziemniaki za 100 g i za surówkę za 100 g, następnie przed włożeniem na talerz wszystko jest ważone i dodawane? Bo ja nie. No chyba, że taka byłaby natura lokalu, w którym rządziłby bufet szwedzki. W tradycyjnej restauracji nie wyobrażam sobie, jak konsument miałby się odnaleźć? Mnie dla przykładu strasznie irytuje, kiedy kupuję rybę i do czasu otrzymania paragonu nie wiem, ile dostanę. A ile tu podstaw do nadużyć, ho ho.

Wojewódzkie Inspektoraty Inspekcji Handlowej mogą mieć w tym temacie inne zdanie i zalecenia, i raczej mają. Może zatem nie warto kopii kruszyć i stosować się do mojej wykładni, która z pewnością płynie z chęci zwrócenia uwagi i wyeliminowania z obiegu nierealnych i nieprecyzyjnych obowiązków. Jeśli zatem chcesz spać spokojnie, to proponuję, abyś uzupełnił menu o podanie ilości sprzedawanej potrawy. Uważam za zupełnie wystarczające, jeśli przy danym daniu wpisze się ilość w gramach, co do której jest pewność, że na wydawce potrawa nie będzie lżejsza.

Nie zapomnij, że gramatura potrawy to niejedyny niekoniecznie jasny składnik w menu. Musisz też dodać informację o alergenach i wykaz składników potrawy.

Pozdrawiam!